Mystery Town
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Land of Falls
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Leśna rzeka

Go down 
3 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Liro
Króliczy Admin
Liro


Liczba postów : 159
Join date : 15/09/2015

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptySro Gru 27, 2017 2:18 pm

Leśna rzeka N33YSpd

Mały strumień przepływający przez leśne knieje. Jest częstym miejscem wypoczynku dla zwierząt i innych stworzeń, a także źródłem pysznej, czystej wody.
Powrót do góry Go down
https://mysterytown.forumpolish.com
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyWto Sty 09, 2018 8:51 pm

Cichy stukot pazurów na kamieniach zaraz umilkł, gdy miękkie wilcze łapy spotkały się z runem leśnym, zupełnie naturalnie wymijając wszelkie patyki. Nastąpienie na jeden z nich zawsze pozostawiało po sobie nieprzyjemny dźwięk, niosący się echem po okolicy, płosząc wszelkie zwierzęta w promieniu kilkunastu metrów. Choć tym razem nie polowali.
Cztery szare wilki biegły przed siebie z nieznacznie rozchylonymi pyskami, podążając za wysuniętym na przód Koriko. Najedli się już jakiś czas temu. Ślady zaschniętej krwi na jego dłoniach i twarzy były jedynym wskazującym na to dowodem, lecz bez wątpienia aż nazbyt dobitnym. W końcu, gdy odnalazł znajome miejsce zatrzymał się gwałtownie z drobnym poślizgiem, który zawdzięczał zgromadzonemu na ziemi śnieżnemu puchowi. Wataha momentalnie poszła w jego ślady, parskając pod nosem.
Piękny zapach.
Zatrzymaj się.
Słyszysz ten dźwięk?
Fenrirze.
Nikogo tutaj nie ma.
Jesteśmy bezpieczni.
Musimy uzupełnić siły.
Strumień. Podejdź do strumienia.
Chcę krwi. Więcej krwi.


Potrzepał głową na boki niczym zwierzę, mamrocząc cicho pod nosem. Dwa dłuższe skoki wystarczyły, by znalazł się na jednym z kamieni przy płynącym strumieniu. Zanurzył w niej dłonie obmywając je kilkakrotnie z resztek upolowanego jelenia, nim zaczął przemywać i samą twarz, zwracając się w stronę wilków.
Chodźcie — krótki, niezrozumiały dla ludzkiego ucha warkot, w rzeczywistości był najprostszą z możliwych komend, po których zwierzęta podeszły do niego spokojnie i pochyliły pysk nad wodą. Dzisiejszego dnia zabrał ze sobą wyłącznie młodziki. Podobne wyprawy ułatwiały im nie tylko zapoznanie się z terenem, ale i naukę polowania. Były one zresztą na rękę nawet samemu Koriko, który wydawał polecenia i odcinał ofiarę, czekając aż reszta zakończy jej żywot.
W końcu nadal żywił się jako pierwszy.

BŁYSK
BŁYSK
B Ł Y S K

Wyprostował się czujnie na nagłe poruszenie w swojej głowie i obrócił w stronę jednego z drzew. Pojedynczy promień słońca wyraźnie odbijał coś srebrnego w koronie drzew. Zainteresowanie Koriko sięgnęło zenitu. Krótkie szczeknięcie nakazujące pozostanie przy strumieniu poprzedziło jego krótki bieg w odpowiednią stronę. Skok. Wczepił się pazurami w jedną z gałęzi, podciągając się w górę. Oparł na niej kolano, a następnie całą stopę, nim przeskoczył zwinnie na kolejną gałąź. Przypominał w tym momencie bardziej wiewiórkę niż wilka, mało który z jego pobratymców byłby w stanie powtórzyć podobną sztuczkę. Widział ten błysk gdzieś tu. Gdzieś blisko.

BLISKO
BLISKO
B L I S K O

Wdrapywał się coraz wyżej i wyżej, kompletnie tracąc kontrolę nad własnymi ruchami. Były jedynie wyuczoną, powtarzającą się sekwencją pozbawioną jakiegokolwiek dodatkowego myślenia. Jedynie głosy nieustannie dopingowały go cicho, aż w końcu i one umilkły, gdy skupił się na rozejrzeniu wokół, by odnaleźć błyszczący przedmiot. Aż w końcu jego wzrok padł na charakterystyczne gniazdo. Czyżby srocze? Srebrny łańcuszek z zawieszką pobłyskiwał ochoczo w stercie patyków. Zatrzymał się upewniając się że jego punkt równowagi znajduje się w odpowiednim miejscu i wyciągnął rękę, by pochwycić go prostym ruchem i pociągnąć w swoją stronę. Łatwizna. Wsunął naszyjnik między wargi, zaciskając na nim zęby i spojrzał w dół.
...
Kiedy wszedł tak wysoko?
Długi wilczy ogon drgnął nerwowo, gdy zadrapał pazurami w pień. Jak miał teraz zejść?
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyWto Sty 09, 2018 9:50 pm

Nieśmiertelność jest niezwykle pożądanym darem. Ile to już opowieści, bajek, filmów jest opartych na poszukiwaniach fontanny wiecznej młodości? Począwszy od szarej hołoty, aż po arystokrację - wszyscy pragną słodkiej ambrozji niemijających lat oraz długich stuleci. Ile by dali, za przedłużenie swego pobytu na tym padole. Desperacka chęć upamiętnienia marnej egzystencji poprzez spadek w rożnych wydaniach - dzieci, sztuka, osiągnięcia. Najbardziej pragniemy tego, czego nie możemy mieć. Wie o tym doskonale eksponat A, w postaci zżerającej ludzi chłodnej kłody, czyli Maze.
Ludzie to takie głupie istoty, czasem zmiana rasy wcale tego czynnika nie zmienia. Jak kiedyś pragnął za wszelką cenę żyć, tak teraz chętnie by podążał za śmiercią. Jak to określił psychiatra Larrego Browna 'może życie nie jest dla wszystkich'. Co prawda, sam na stos nie wskoczy, bo to taka nudna śmierć, a umrzeć można raz. Jednak dokuczało mu znużenie tym samym schematem. Ludzie, których lubił umierali ze starości, a on siedzi w jaskini i gada do trupów zachowanych na kolacje. Czyżby dokuczała mu samotność? Być może potrzebował kogoś, kto nie padnie, jak muszka owocówka po dwóch dniach?
Maszerował żwawo przez las, co jakiś czas zerkając w stronę jakiegoś szelestu w krzakach. Nigdy nie przywyknie do życia w takim środowisku. Być może ma zbyt wysokie wymagania, ale średnio lubi swoją chłodną jaskinie. Może gdyby nie śmierdziała śmiercią, byłoby przytulniej. W każdym razie zmierzał bez celu, tak sobie paradując w słabszej wersji siebie, czytaj ludzkiej formie. Taki dreszczyk emocji raz na jakiś czas. Po prostu emocje jak podczas posiedzenia seniorów z bingo.
Zbliżając się do rzeki wyłapał jakieś dziwne odgłosy. Warczenie może? Przez ułamek sekundy głos zdrowego rozsądku próbował podsunąć idee zmiany w niezniszczalną formę potwora, która może się mierzyć z watahą wilków czy stadem psów, ale kto by tam słuchał mózgu. Lepiej dać się pogryźć, a potem mieć zagwozdkę, jak do tego doszło. Coś tam jednak ten anioł stróż zdziałał, gdyż mężczyzna zaczął kroczyć powoli. Cóż za ninja, patrzcie państwo. Te ruchy niczym najlepszy asasyn. Dopóki nie nadepnął na gałąź zwracając na siebie uwagę wszystkich w promieniu dwóch mil. Każdemu się zdąża. Szukając ewentualnej drogi ucieczki, zaczął skan terenu. Tu nie, tu też nie. Koniec końców jego wzrok powędrował gdzieś ku górze, a tam coś zauważył. Raczej kogoś. Tylko ten ktoś miał ogon i tkwił kilka metrów nad ziemią. Cóż, w lesie krzyczeć nie wolno, a jakoś chciał zwrócić na siebie uwagę amatorskiej, przerośniętej wiewiórki, więc wziął mały kamyk ze strumyka, starannie wytarł o swój stylowy golf i rzucił w kierunku nieznajomego. Celował w punkt na drzewie nieopodal przybysza, jednak kto by tam polegał na jego koordynacji ruchowej.
- Jakiś problem tam na górze? - zapytał dość donośnie. - Tak bardzo lubisz drzewa, czy naprawdę nie lubisz spadać? - wbrew pozorom, Maze chciał pomóc. Tylko musi najpierw trochę łacha podrzeć.
Powrót do góry Go down
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptySro Sty 10, 2018 3:48 am

Nagły kamyk lecący w jego stronę, został skutecznie odparty z pomocą wijącego się na boki niczym dziki wąż boa ogona. Oczywiście to wszystko było absolutnie zaplanowaną akcją pokazującą jego fantastyczny refleks. To nie tak, że odbił go kompletnie przypadkiem po prostu wymachując na boki ogonem w swego rodzaju akcie paniki. No totalnie nie tak.
Tyle dobrze, że jego twarz nijak nie zdradzała jego obecnego stanu psychicznego. Właściwie wyglądał na zadziwiająco spokojnego, zupełnie jakby siedzenie wśród liści należało do jednego z jego głównych hobby. Jedni zbierali znaczki, inni piekli ciasta, a jeszcze inni... włazili na czubek drzew i nie potrafili z niego zejść.
Skaczmy.
Nowa osoba.

ZAGROŻENIE.

Atakuje nas.

To tylko kamień.

Ktoś tu jest.

Niebezpieczny.

Jedzenie.

Czuję go. Czuję jego krew.
Obcy. O B C Y.

Skacz

Rozszarpmy go.

Nie, nie rób tego.

Przyjazny.

Nieprzyjazny

Niebezpieczny.

Jedzenie.

Chcę go.

SKACZ.

Skaczmy.

Wbrew ciągłemu nawoływaniu, Koriko ani drgnął. Tkwił cały czas w tym samym miejscu z łańcuszkiem w zębach, świdrując wzrokiem nieznajomą sylwetkę. Jego niepokój wyraźnie udzielił się wilkom, które przestąpiły z łapy na łapę momentalnie porzucając wcześniejszą czynność. Cała czwórka pochyliła łby i uniosła sztywno ogony, warcząc pod nosem. Nie postąpiły jednak nawet jednego kroku w kierunku nieznajomej im postaci, gdy sam nadal wzburzony Fenrir zamknął na chwilę ślepia próbując się uspokoić.
Żdn prblm — wymamrotał w końcu niewyraźnie z charakterystyczną warczącą nutą, zupełnie jakby kompletnie nie był przyzwyczajony do używania ludzkiej mowy. Przesunął ostrożnie buta w bok, by wrócić do gałęzi, na której wcześniej go postawił by się tu wdrapać. Gdy tylko jednak poczuł pod nią przepaść, wycofał się do wcześniejszej pozycji i ponownie zastygł w bezruchu.
Mże trchę — tym razem jego głos stał się nieco głośniejszy, choć nadal przez to że bez wątpienia trzymał coś własnie w ustach, jego sposób mówienia był nieznacznie utrudniony. Osuwał się bardzo, ale to bardzo powoli w dół po pniu aż w końcu... usiadł.
Ogon przesunął się w bok, owijając dwukrotnie wokół gałęzi, a jego końcówka poruszyła się nieznacznie ku górze. Widocznie tymczasowo porzucił swój plan zejścia.
Zagrożenie.
Zabije dzieci księżyca.
Milczeć.
Sięgnął ręką do swoich warg, by wyciągnąć spomiędzy nich wcześniejszą zdobycz. Obrócił ją kilkakrotnie w dłoniach, nim nie zawiesił jej na swoim karku. Dopiero teraz ściągnął kaptur bluzy, ukazując dwoje długich, białych uszu, które momentalnie poruszyły się na boki wychwytując wszystkie dźwięki z otoczenia.
Spokój — niski charkot mógłby brzmieć jak groźba, gdyby Koriko w ogóle patrzył w stronę przybysza. Jego tęczówki zatrzymały się jednak na watasze, która zaskomlała cicho i położyła się posłusznie na ziemi, chowając ogony pod siebie. Przesunął powoli językiem po wardze, na której nadal czuł charakterystyczny metaliczny posmak, nim ponownie spojrzał na nieznajomego. Zmarszczył nieznacznie nos, zupełnie jakby i ten zwierzęcy odruch zwyczajnie nie opuścił go nawet w tej formie.
Dziwnie pachniesz — doskonały początek rozmowy. Dziesięć punktów do łatwości w nawiązywaniu kontaktów dla Koriko.
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptySro Sty 10, 2018 7:01 pm

Nie przemyślałem tego, pomyślał mierząc wzrokiem cztery warczące wilki. Po co tyle agresji? No cóż, biorąc pod uwagę ich reakcje, można było z góry założyć, że osobnik na drzewie jest z nimi. Być może to zmiennokształtny towarzysz? Wszystko jest możliwe w tym dziwnym mieście. Raczej nie dopuścił do siebie opcji, że to mógłby być ich lider. Bądź co bądź, zbyt imponujące utknięcie na drzewie nie jest. Nie oceniajmy, zdarza się najlepszym. Uniósł ręce z nerwowym uśmiechem.
- Dobra, dobra, poddaje się. – jeszcze brakowało walki z wilkami. Miały przewagę liczebną, więc mogły go trochę uszkodzić. Zmiana postaci to nie sekunda. Jakby ruszą wszystkie na raz to mu zniszczą ulubiony sweter, a tego przecież nie chcemy. Poza tym, nie było powodu, by mordować zwierzęta. Przynajmniej dopóki one nie zaatakują jego.
Maze nie mógł pochwalić się niesamowitym słuchem, dlatego nic nie wyniósł z mamrotania nieznajomego. Ze względu na naturę sytuacji, wszelka gestykulacja ze strony rozmówcy odpadała. Na szczęście nie musiał zbyt długo czekać na odpowiedź, czy też o nią prosić. Aha! Jest problem. Scena zsuwania się z drzewa wywołała u niego cichy chichot, jednak był bardzo subtelny, dlatego nie powinien zwrócić czyjejś uwagi. No, chyba że ma się bardzo wyczulony słuch to wtedy śmieszki na całego.
Zmrużył trochę oczy, aby zorientować się, co takiego Pan Wiewiórka trzymał w rękach. Jakaś błyskotka. To z niego futrzak, gryzoń czy sroka? Może hybryda? Na pewno podchodzi pod złodziejaszka, bo raczej takie rzeczy na drzewach nie rosną. Być może mamy do czynienia z natychmiastowym działaniem karmy. On postanowił coś sobie skubnąć z gniazda biednego ptaka, siły wyższe postanowiły zafundować mu przymusowe podziwianie terenu ze znacznej wysokości. Brzmi fair.
Przez dłuższą chwilę przetwarzał, jakże ‘normalny’, komentarz nieznajomego. Zupełnie jakby kabelki się w mózgu przerwały. Nie można go winić, nie często słyszy takie rzeczy, więc nie ma gotowej odpowiedzi. Nawet dyskretnie złapał kawałek golfu i powąchał, ale nie wyczuł czegokolwiek niezwykłego. Może chodził za nim zapach śmierci? Nieistotne.
- Ciebie też miło poznać. – odparł po chwili, kręcąc lekko głową, zupełnie jakby próbował obudzić się z dziwnego transu pełnego zawiłych myśli oraz wątpliwości. Skoro wilki już mu nie zagrażały, postanowił nieco zbliżyć się do drzewa, zaledwie jakieś trzy kroki, ale wciąż. Na twarzy miał dziwny uśmieszek i ciężko było określić, co chodziło mu po głowie. Lepiej nie wnikajmy.
- Chętnie pobawię się w rycerza na białym ośle, który ściągnie kotka z drzewa. Mogę zapewnić, że trafisz na ziemię w całości i nawet włos ci z głowy nie spadnie. Tylko pozostaje jedna kwestia... – jego uśmiech wydawał się dość niewinny. Czyżby planował bezinteresownie pomóc drugiej istocie oraz jako wynagrodzenie uznać satysfakcję? Dobra, bez żartów. – Co będę z tego miał?
Powrót do góry Go down
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyCzw Sty 11, 2018 3:36 am

Wbrew pozorom, Koriko nie lubił używać wilków do walki. Nawet jeśli niejednokrotnie polował w ich towarzystwie, zupełnie inaczej postrzegał zaatakowanie jelenia by zdobyć pożywienie, a zaatakowanie samotnego człowieka. Ludzie nie mieli sumienia. Niejednokrotnie widział jak czaili się w krzakach z tymi swoimi śmiesznymi przedmiotami, które nazywali bronią i posyłali pociski w stronę zwierząt kończąc ich żywot. Czasem jednym strzałem. Czasem ich oko zwodziło ich na tyle, by nie trafiali ani w serce, ani w środek czaszki. Musieli wtedy podchodzić i dokończyć robotę nożem.
Wszystkie cztery młodziki przy strumieniu miały ledwo ponad rok. Czekało na nie jeszcze długie życie, którego nie zamierzał skracać dla własnej wygody. Czujne spojrzenie podążało w ślad za chłopakiem. Zupełnie jakby spodziewał się, że w każdej minucie może się rozpłynąć i zrobić coś, co zdecydowanie nie będzie mu na rękę.
N I E B E Z P I E C Z N Y.
Wszystkie jego zmysły krzyczały to jedno konkretne słowo, niczym mantrę mającą ostrzec go przed nadciągającym... no właśnie. Czym? Śmierć od dawien dawna nie zaprzątała sobie nim głowy. Ludzie nawet jeśli zapuszczali się na te tereny, rzadko kiedy byli na tyle głupi, by nie brać ze sobą żadnej broni. Natura była piękna, lecz jednocześnie miała w sobie niebezpieczną dzikość, która tylko czekała na pozbawienie ich głowy. Ilość dziwnych tworów zamieszkujących las była ogromna. W dodatku jeden był zupełnie inny od drugiego. Nie był w stanie rozpoznać ich wszystkich.
"Ciebie też miło poznać."
Zmrużył ślepia. Nie podobał mu się wyraz jego twarzy. Miał w sobie coś, co sprawiało że futro na ogonie Koriko wyraźnie się zjeżyło. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego wargi drgają nieznacznie, odsłaniając mocniej od czasu do czasu wydłużone kły, choć póki co nie wydał z siebie żadnego nadprogramowego dźwięku. Wystarczyło jednak jedne słowo, by wściekły charkot wydarł się z jego gardła, gdy odsłonił ostre zębiska w pełnej okazałości.
Wyglądam ci na kota, śnieżynko? — zawarczał wczepiając się mocniej pazurami w gałąź. Jego ogon uniósł się sztywno ku górze, choć zaraz wznowił swój powolny, subtelny taniec.

Żmijowy język.

Próbuje nas omamić.

OMAMIĆ.

Chce naszego skarbu.

To nasz łup.

Śnieżynka.

Ma piękne oczy. Chcę ich.

Nie zgadzajmy się.
S K A C Z.

Skacz

Grozi nam.

Chce nam pomóc.

Wszystko ma swoją cenę.

Rycerz.

Bestia.

Dziwnie pachnie.

Uwłacza naszej dumie.

KIM ON JEST?


Nie dzielę się łupami — powiedział unosząc dumnie głowę ku górze. Przesunął językiem po kłach, dopiero po chwili ponownie je chowając. Wilki nie chodziły po drzewach. Za każdym razem było mu to dość brutalnie przypominane. Rozłożył się płasko na gałęzi, obejmując ją rękami. Była śliska. I mokra. Zimna. Przesunął się na jej spód, odchylając głowę by móc spojrzeć na gałąź pod nim. Spuścił długi ogon w dół, wyraźnie oceniając w ten sposób wysokość. Nie miał lęku wysokości, a jednak potrzebował chwili na zmuszenie organizmu do poruszenia się zgodnie z jego wolą.
Jesteś wilkiem.
Wilki nie chodzą po drzewach...
Skacz.
Puścił się. Obrócił się zwinnie w powietrzu, upadając na cztery łapy na gałąź niżej, zaraz ponownie się na niej położył i wczepił w nią pazurami tuż przed tym gdy do jego uszu dotarł nieprzyjemny dźwięk.
T R Z A S K.
Podniósł powoli głowę do góry, patrząc na duże, mocne pęknięcie. Jego podłoże wyraźnie obniżyło się w dół. Nawet jeśli Koriko nie należał do najcięższych, upadanie na osłabione drewno wyraźnie było ponad drzewne siły. Postawił uszy na sztorc, tuż przed tym gdy zaczęły obracać się na wszystkie strony reagując na zwiększający się dźwięk. Rozglądał się próbując zlokalizować najbliższą gałąź, na którą mógłby się przenieść. Zimą, gdy liście opadały, nie było to takie proste. Wyschnięte, wycieńczone patyki czekające na nadejście lata były bardziej skore do przywitania gościa na swoim szczycie niż pożegnania go.
No, chyba że zwyczajnie spadał w dół.

Spadniemy.

Skacz.

Łamie się.

Trach.

Skacz na niego.

Odsunie się.

Co teraz?

Korzystanie z czyjejś pomocy nie leżało w jego naturze. Od zawsze radził sobie ze wszystkim sam. Doskonale wiedział, że w sercach innych widniał ten sam jad, który zepsuł cały boski panteon. Nikomu nie można było ufać. Byli zepsuci do cna. Udawali uprzejmych, zbliżali się do ciebie by zyskać twoje zaufanie. Dług wdzięczności. A potem zaciskali łańcuchy na twoim ciele. Łańcuchy wżynające się w twoje ciało, gdy próbowałeś się z nich uwolnić, poprzysięgając zemstę na każdym, kto nałożył zimny metal na twój kark. Może to oni go wysłali? Może bezczynne obserwowanie jego losu w końcu im się znudziło? Powinien rozszarpać mu gardło. Dla pewności.
Póki co wyglądało jednak na to, że to on miał przeżyć swoją chwilę prawdy.
Spuścił wzrok w dół, starając się ocenić potencjalne obrażenia. Nie raz i nie dwa lądował na ziemi w nieco bardziej bolesny sposób niż planował. Nie było to jednak ani pożądane, ani przyjemne. Oprócz obracającej się na wszystkie strony głowy, jego ciało nadal było nieruchome. Najwidoczniej próbował opóźnić złamanie gałęzi tak mocno jak tylko było to możliwe.
Zejdź na dół.
Zgódź się na jego propozycję.
Chcę z nim porozmawiać.
Leżąca na ziemi wataha ponownie zaskomlała, podnosząc się na równe łapy, wyraźnie zaniepokojona całym wydarzeniem. Co jednak mogła zrobić w podobnej sytuacji banda niedoświadczonego futra za wyjątkiem przebierania łapami?
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyCzw Sty 11, 2018 3:50 pm

Jaki wrażliwy, patrzcie państwo. Żeby zaraz się tak rzucać za zwykłe przyrównanie do kota? Młodzieniec jest najwidoczniej w gorącej wodzie kąpany. Tymczasem nasz Maze to prędzej się taplał w lodzie. Chodząca oaza spokoju, niemalże anielska cierpliwość. Tylko troszkę mu oko drgnęło na samo warczenie. Z czegoś takiego blisko do kłótni, a on się w takie rzeczy nie bawi, ot co.
- Rzeczywiście, mój błąd. Gdybyś był kotem, umiałbyś zejść. Nie będę ubliżał kotowatym, Panie amatorska Wiewiórko. – mówił szczerze, nie planował go obrazić. Fakty są jednak takie, że wilki lub psy na drzewa się nie wspinają. Jak widać na załączonym obrazu, kilka metrów nad ziemią, widzimy dlaczego. – Śnieżynko? Oh, jak uroczo! – zaśmiał się, wyraźnie usatysfakcjonowany takim przezwiskiem. Aż sobie to zapamięta. Może połączy do swojej godności. Maze Śnieżynka. Perfekcyjnie. Brzmi jak zaginiony brat bliźniak Olafa z Krainy Lodu.
Dyskretnie przewrócił oczami. Jakby interesowała go jakaś marna błyskotka. Miał ich sporo w swojej jaskini, po posiłkach zostawały resztki. Na cholerę mu kolejny bezwartościowy łańcuszek? Liczył na bardziej wyrafinowaną propozycję, w końcu Pan Wiewiórka raczej nie chciał spędzać reszty żywota na drzewie. Najwidoczniej jednak ceni sobie bardziej swój własny czubek nosa niż niepołamane kości. Każdy ma swoje priorytety.
Usłyszał trzaśnięcie i jedynie westchnął teatralnie, posyłając biednemu nieznajomemu spojrzenie mówiące ‘a nie mówiłem’. Biedne, osłabione chłodem drzewa nie lubią, gdy się nadużywa ich gościnności. Powinien się cieszyć, że podczas drogi na górę nie spadł na łeb. Obserwował koleżkę kręcąc głową z dezaprobatą.
Zostawić go tak? Może pomóc?, niezbyt przejęty presją czasu prowadził wewnętrzny monolog. W końcu trzeba było też wymyślić plan. Gdyby ten nie próbował gwiazdorzyć, to Maze dawno by go ściągnął bez większych komplikacji. Ale nie, trzeba było zrobić leśny parkour żeby do sceny dodać dramaturgii. Niestety opcje działania są trochę ograniczone. Śnieżynka bowiem nie planował ujawniać swojej prawdziwej postaci, bo to zbyt proste. Tak od razu niszczyć aurę tajemniczości. Jednak w ludzkim ciele jest pozbawiony pazurów oraz niezwykle długich kończyn przydatnych do wspinaczki, więc jedyna opcja to go złapać, kiedy spadnie. Tylko tutaj też są minusy, bo szansa na utrzymanie równowagi jest raczej niewielka, a on nie miał dziś ochoty być obolały. Teoretycznie pozostawała opcja przemiany, jednak kiedy w jego miejscu pojawi się ponad trzy metrowy stwór, wyglądający jakby przybłąkał się z Silent Hill, to biedactwo na drzewie może się spłoszyć i pogorszyć sytuację. Jak Maze spróbuje go złapać, może źle ocenić poziom siły, jakiej użyje i rozgnieść go na pniu obok. Musiał więc jakoś się zmienić, ale tak, by ten go nie zauważył. Hm…
- Sądziłem, że nadmuchana duma jest jedynie domeną naiwnych ludzi. Najwidoczniej zbiera ona swoje żniwo nawet wśród potworów. – wzruszył ramionami, po czym schował dłonie do kieszeni i zaczął kierować się wgłąb lasu – Skoro wolisz się uszkodzić, byleby tylko postawić na swoim to proszę bardzo. Miłego spadania. – gra aktorska poziom mistrzowski. Maze bowiem nie planował tak go zostawić. Musiał tylko się trochę schować. Skrył się więc za drzewem nieopodal i w pół sekundy znów rozważył wszystko na nowo, a następnie przybrał swoją oryginalną postać. Miał szczęście, że z daleka jego sylwetka i tak przypominała drzewo, pozwalało to na niezły kamuflaż. Teraz tylko cicho i szybko to załatwić.
Podszedł do miejsca, które było najbliżej i pozwalało, by jego półtora metrowa łapa dosięgnęła kotka w potrzebie. Musiał się odrobinę wspiąć, bo nieznajomy nie przebiera w środkach i chyba planował aż do nieba sobie dojść po tym pniu. Upewnił się, że jedyne, co będzie widoczne z perspektywy watahy to jego wyciągnięta kończyna, więc tym samym mógł się brać za robotę. Szybki rzut oka pozwolił na ocenę stanu gałęzi. Wisiała prawie na drzazgach, ale jeszcze się wyrobił. Zdecydowanym ruchem wyciągnął szpony w kierunku drzewa od razu łapiąc za gałąź wraz z chłopakiem. Nie mógł sobie pozwolić, na powolne zbliżanie rączki, na wypadek, gdyby ten się wystraszył. Taka tam terapia szokowa. Samego biedaka to lekko przytrzymywał kciukiem, aby przypadkiem się nie wysunął. Delikatnie obniżył swoją wysokość oraz szybko odstawił Wiewiórę na ziemię od razu ruszając bardziej wgłąb lasu. Cholera wie, czy się nie puści za nim, skoro taki szybki do warczenia.
Powrót do postaci ludzkiej zajął chwilę, jednak takie przeskakiwanie miało skutki uboczne. Chłopakowi mocno kręciło się w głowie, a jego oddech był dość płytki. Dopiero kiedy poczuł, że może znowu oddychać, postanowił wrócić do punktu wyjścia. Podpierając się wszystkim po drodze, znów zbliżył się do rzeki. Oparł się plecami o jakiś pień i przykucnął, próbując trochę uspokoić karuzelę we łbie.
- Nie ma za co. – wspomniał cicho, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Jeżeli go atakować, to właśnie teraz. Dawno nie był w takim kiepskim stanie. Osłabiony, ludzkie ciałko. Bez zapalniczki nie zabijesz, ale poszarpać można.
Powrót do góry Go down
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyCzw Sty 11, 2018 6:19 pm

"Nie będę ubliżał kotowatym, Panie amatorska Wiewiórko."
Choć rozumowanie nieznajomego bez wątpienia miało swój sens, w tym momencie całkowicie umknął on Koriko, który poczuł się wyraźnie urażony umniejszaniem jego umiejętności w porównaniu do bezużytecznej, ziemskiej kupy futra. Nic dziwnego, że charkot jeszcze przez chwilę się utrzymywał, gdy wściekłość narastała w jego środku z każdą sekundą. Niezależnie od własnych chęci nie mógł jednak w pełni przekazać targających nim uczuć, ze względu na dość dobitny przekaz ze strony drzewa.
Porusz się gwałtownie jeszcze raz, a uderzysz pyskiem w ziemię szybciej niż sądzisz, wilczku.
Wątpił by miał od razu uderzyć w podłoże. Pod nim było jeszcze wiele gałęzi, których przewidzianym zadaniem na najbliższych kilkadziesiąt sekund było zamortyzowanie jego upadku i dostarczenie dziesiątek nowych zadrapań i blizn. Przy odrobinie szczęścia może nawet udałoby mu się uniknąć felernego złamania.
"Sądziłem, że nadmuchana duma jest jedynie domeną naiwnych ludzi."
Zatem nigdy nie miałeś doczynienia z panteonem nordyckim — wyglądało na to, że wraz z kolejnym warkotem na swój sposób potwierdzał nieco ograniczoną gamę dźwięków, które z siebie wydawał. Skowyt, charkot, wycie, warczenie, prychanie. Pozostawały w jego zasięgu w przeciwieństwie do ludzkich (a może kocich?) syków czy fukania. A może zwyczajnie nie był przyzwyczajony do ich używania?
I wtedy odwrócił się i sobie poszedł.

B E Z C Z E L N Y.

Wyrwij mu język.

OMAMIĆ.

ZWIEŚĆ.

Oszukać.

Rozszarpmy go.

Rozpłatane gardło.

Niezrozumienie.
Chce pomóc.

To nie pomoc

Łaska jest słabością.

Nie zgadzaj się.

Odchodzi.

Niech odejdzie.

Daleko.

Potwór.

Bezczelny.

Biegnij za nim, ZEŻRYJ GO.

Potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z niej wszystkie naciskające na niego głosy. Nie miał teraz czasu, by przejmować się Śnieżynką. Może jeśli uda mu się odpowiednio przesunąć w stronę pnia...
Dłonie zaraz odmówiły mu posłuszeństwa, gdy przy przesunięciu się kilka centymetrów w bok gałąź ponownie obniżyła się w dół.
Skacz.
Zamknijcie się w końcu — warknął, zaraz milknąc gdy uniósł wyżej głowę. Coś wyrosło pomiędzy drzewami. Zaalarmowana wataha zaczęła głośno skowyczeć. Bestia była jednak na tyle wielka, by wszystkie za wyjątkiem jednego - najodważniejszego, a może najgłupszego z nich? - cofnęły się w tył, kuląc ogon między łapami. Owy pojedynczy basior z białymi końcówkami uszu, postąpił dzielnie dwa kroki w jego stronę i szczeknął dwukrotnie w ostrzegawczym geście. Koriko natomiast po prostu się w niego wpatrywał.
Nigdy wcześniej nie spotkał podobnej kreatury. Jego ciekawość sięgnęła zenitu do tego stopnia, by zwyczajnie zapomniał o warczeniu. Rzecz jasna do momentu, gdy nie został przytrzymany. Jeśli była jedna rzecz, której Koriko szczerze nienawidził to był to właśnie niechciany dotyk ze strony innych. Jego futro na ogonie momentalnie zjeżyło się do tego stopnia, że niemalże dwukrotnie zyskał na swojej objętości.
Nie wylądował jednak w paszczy, lecz na ziemi.
Gdy tylko znalazł się na bezpiecznym gruncie, odskoczył najpierw w tył, a następnie doskoczył do odchodzącej postaci. Drogę zastąpiły mu wilki.
Cała czwórka wyskoczyła do przodu i otoczyła go, liżąc raz po raz po dłoniach. Spojrzał w ich kierunku mamrocząc coś pod nosem, nim zatopił w końcu palce w ich futrze, drapiąc je uspokajająco po karkach.
Zapach ponownie się wzmocnił. Obrócił błyskawicznie łeb w stronę wracającego białowłosego i przypadł do ziemi, opierając uzbrojone w pazury dłonie na ziemi. Odsłonięte ostrzegawczo kły raczej odbierały wszelkie nadzieje na to, że usłyszy od niego jakiekolwiek słowa wdzięczności.
Było to jednak niczym w porównaniu do reakcji wcześniejszego odważnego młodzika, który po rozpoznaniu przeciwnika wyskoczył do przodu z wściekłym warkotem. Wilczy pysk rozwarł się uwalniając tym samym nieprzyjemny dla ucha dźwięk w pełnej okazałości. Zwierzę było szybkie, lecz bez wątpienia nie tak szybkie jak jego Alfa. Koriko zerwał się z ziemi w ślad za nim i wyskoczył w powietrze, spadając prosto na grzbiet wilka. Pazury wbiły się w jego boki, gdy bez ostrzeżenia wgryzł się w jego kark.
Skowyt.
Mieszanina futra padła na ziemię i przeturlała się w bok, zaraz zalegając na ziemi. Ciche zaskoczone skomlenie i przebierające łapy jeszcze przez chwilę drgały w wyraźnym proteście, nim znieruchomiał pod chłopakiem w wyraźnym zaskoczeniu. Kilka przyspieszonych uderzeń serca wystarczyło, by Koriko rozwarł szczęki i przysunął twarz bliżej dwukolorowego ucha. Krótka seria cichych warkotów była jedynie kolejnym niezrozumiałym przekazem, choć reszta wilczej braci wpatrywała się w całą scenę z wyraźnym napięciem. W końcu zszedł z niego i szczeknął krótko, dopiero teraz odnajdując ponownie chłopaka wzrokiem. Ciche mlaśnięcie poprzedziło szybkie kroki, gdy kucnął naprzeciw niego, wpatrując się w niego uważnie.
Hm — ciężko było stwierdzić co właściwie miał na myśli wydając z siebie właśnie taki dźwięk. Zaraz przysunął się jednak dużo bliżej - zdecydowanie zbyt blisko, niż pozwalały na to ludzkie normy - węsząc uważnie przy jego gardle, boku twarzy, włosach. W końcu cofnął się i usiadł na ziemi obok niego.
Nie jestem ci nic winien, zrobiłeś to z własnej woli — ciche mamrotanie bardziej przywodziło na myśl burczenie. Biały, puszysty ogon przez chwilę wił się na ziemi, nim w końcu uniósł się w powietrze lądując na kolanach Śnieżynki. Miękkie futro było na tyle gęste, by robiło zimą za idealny odpowiednik grubego, grzejącego koca.
Oczywiście to nie tak że użyczył mu go specjalnie.
Po prostu nie miał gdzie go położyć.
Odwrócił wzrok w bok, nie patrząc w jego kierunku, gdy młody wilk w końcu podniósł się z ziemi i potrzepał łbem, zbliżając się powoli w ich stronę. Dopiero krok od nich położył się na ziemi i podczołgał na brzuchu, wsuwając łeb pod dłoń Koriko.
Bezpieczny.
Grzeczny.
Posłuszny.
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyCzw Sty 11, 2018 8:15 pm

Absolutnie nie przejął się tym pokazem agresji. Nic tak nie mrozi krwi w żyłach, jak jeszcze niedawno uwięziony na drzewie dzieciak, który świeci kłami. Może i miał z pięćset, nawet tysiąc lat, ale wyglądem nie różnił się od ludzkich nastolatków. Poza tym, Maze widział bardziej straszne obrazki. Przykładowo swoje odbicie w lustrze. To dopiero tragedia. W oryginalnej postaci oczywiście.
Reakcja jednego z wilków trochę już go zaskoczyła. Prędzej spodziewałby się natarcia werbalnego, niż szarży wściekłego futrzaka. Nie ruszył się jednak nawet na milimetr. Ba, nawet patrzył wyzywająco zwierzęciu w oczy. A niech ugryzie, a niech poszarpie, proszę bardzo. Nie mógł już być bardziej obojętny. Kontrolnie przejechał paznokciem po skórze, sprawdzając stan ochronnej warstwy lodu. Cienka, zapewne przez osłabienie. Nie miał jednak czasu zbyt długo się nad tym faktem poużalać, gdyż nagle Wiewiór rzucił się na pędzącego wilka. Chłopak był definitywnie zdziwiony i nawet nie próbował tego ukrywać. Szczerze powiedziawszy, prędzej by się spodziewał, że ich lider będzie po kolei nasyłał podwładnych do ataku, a tu jaki zwrot akcji.
Trochę ciekawiło go, co te całe warkoty oznaczały. Nie miał nawet cienia wątpliwości, że choćby zapytał baaardzo ładnie, to nie uzyska odpowiedzi. Dopowiedział sobie w głowie, że było to coś pokroju ‘Teraz nie jemy. W domu jest obiad’. Idealnie pasuje do sytuacji.
Przestrzeń osobista jest jedną z rzeczy, którą Śnieżynka sobie ceni. Nie rzuca się na prawo i lewo, gdy tylko ktoś go dotknie, jednak ceni sobie komfort. Biorąc pod uwagę wciąż rozpędzoną karuzelę w głowie, wszelkie próby lekkiego uniku od obwąchującego go nieznajomego mogłyby zakończyć się wylądowaniem z twarzą na ziemi. Postanowił przymknąć na to oko, ten jeden raz.
- Nie za blisko trochę, jak na pierwsze spotkanie? – nie mogło się obyć bez głupiego komentarza. O mało co nie powiedział 'na pierwszej randce', ale wolał już bardziej wilczka nie drażnić. Musiał sobie odreagować ten dyskomfort oraz całe swoje samopoczucie. Bądź co bądź to wszystko przez Wiewióra. Chociaż, Maze na pewno nie może powiedzieć, że był to standardowy spacer po lesie. Niecodziennie ściąga kotki z drzew.
‘’[…] zrobiłeś to z własnej woli’’
Właśnie, dlaczego? Czyżby nagle załączyła mu się litość oraz dobroduszność? W sumie, nigdy od pomocy nie stronił, chociaż z czasem zaczął pragnąc w tym korzyści. Jeżeli jesteś w czymś dobry, nie rób tego za darmo, prawda? Duma i satysfakcja są dla dzieci, które nie mogą zakładać się o pieniądze, bo żadnych nie mają.
- Zatrzymałeś swojego bardzo sympatycznego kolegę zanim podarł mi sweter. Jesteśmy kwita. – wolał nie dopuszczać do siebie konceptu wszelkiej przemiany duchowej. Może się starzeje, stąd mu się wzięło na dobre uczynki. Ewentualnie ma dobry dzień.
Jego wzrok błądził gdzieś w oddali, aż poczuł coś na kolanach. Zamrugał kilka razy zanim zerknął w dół. Oh. Wiewiór użyczył swój ogon. Prychnął pod nosem myśląc, jak typowe tsundere. Wendigo definitywnie nie był potworem potrzebującym jakiegokolwiek ciepła, ale liczy się gest. Aż przez chwilę chłopak debatował, czy grzecznie podziękować, jednak szybko pozbył się tej myśli. Chciał także dotknąć tego prowizorycznego kocyka – wyglądał na taki miękki i puchaty. Na szczęście postanowił tego nie robić, już przekroczył dzienny limit słuchania warczenia.
Zerknął w stronę - wciąż - nieznajomego, spoglądając na jego szyję.
- Czy ta błyskotka była warta tego cyrku Panie Wiewiórko? Ludzie gubią takie rzeczy notorycznie na ulicy, niekoniecznie trzeba się po nie wspinać na czubki drzew i okradać ptaki. – takie tam spostrzeżenia. Zanim chłopak mógł znów na niego powarczeć za porównanie do gryzonia Maze szybko dodał: - Może ładnie sprecyzujesz, kim lub czym jesteś żeby twoja delikatna duma nie poczuła się znów dotknięta? Naprawdę nie mam na celu cię urazić.
Powrót do góry Go down
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyPią Sty 12, 2018 6:14 am

"Nie za blisko trochę, jak na pierwsze spotkanie?"
Podniósł łeb, by spojrzeć pusto na Śnieżynkę. Myślenie chłopaka w tej kwestii było co najmniej dziwaczne. Z jednej strony wszelki dotyk był przez niego odbierany niczym absolutne zło tego świata, a z drugiej nie miał najmniejszych skrupułów przed podejściem do kogoś na zbyt bliską odległość, by załączyć swoje wilcze nawyki. Nie rozumiał też w nawet najmniejszym stopniu pojęcia przestrzeni osobistej. Pełnia sprzeczności. A może raczej zwyczajna hipokryzja? Jeśli czuł taką potrzebę, dotykał innych bez zastanowienia. Kiedy jednak oni sięgali w jego stronę rękami, niejednokrotnie owe dłonie kończyły kilka kroków dalej.
Tak, zdecydowanie był po prostu hipokrytą.
"Zatrzymałeś swojego bardzo sympatycznego kolegę zanim podarł mi sweter."
Spojrzał w jego stronę kątem oka.
Palce przesuwały się powoli po miękkim, szarym futrze przez krótką chwilę, nim zabrał w końcu rękę.
Wracajcie — niska seria pomruków przemieszanych z warkotem wystarczyła, by wilk leżący obok niego podniósł się z ziemi i otrzepał, rzucając mu długie spojrzenie, nim dołączył do reszty braci. Wilcze pyski otworzyły się uwalniając tym samym głośne wycie, mające na celu zidentyfikować obecność pozostałej części watahy, nim zniknęły pomiędzy drzewami.
To jeszcze dzieci. Co nie zmienia faktu, że muszą znać swoje miejsce — powiedział z nutą niechęci w głosie, zupełnie jakby sam fakt że musiał podejmować rozmowę nie do końca był mu na rękę. Właściwie nie pamiętał kiedy ostatni raz z kimś rozmawiał. Z kimś, kto nie używał zwierzęcej mowy. Choć jeśli się nad tym zastanowić, ludzie również byli zwierzętami, choć ich język bez wątpienia pozostawał dużo bardziej skomplikowany. Nic dziwnego, że nieprzyzwyczajony do niego Koriko po dłuższych przerwach miał problemy z opanowaniem niektórych dodatkowych dźwięków wcinających mu się w zdania, bądź zapominał bardziej skomplikowanych słów, których powinien użyć.

Dzieci księżyca są bezpieczne.

Nic nie jesteśmy mu winni.

Kim jest?

Dziwna istota.

Widzieliśmy już takie w książkach?

Wiele bestii. Bestia.

Płynne złoto.

Chcę jego oczu. Zabierzmy mu je.
Wszystko co błyszczy...

... należy do nas.

Dziwnie pachnie.

Co to za zapach?

Długie łapy.

Potworna paszcza

Może to oni go wysłali?

Musimy być ostrożni.

Zachowaj czujność.

C Z U J N O Ś Ć.

"Panie Wiewiórko."
Zadziwiające. Kto by się spodziewał, że po trafieniu na kogoś po tak długim czasie, będzie to osoba tak mocno próbująca wytrącić go z równowagi? Co zresztą nie było szczególnie trudne. Podobnie jak zaobserwowanie tego ów faktu, biorąc pod uwagę że Koriko nieustannie to tracił nad sobą kontrolę, to ponownie się uspokajał. Właśnie obracał się w jego stronę, rozważając czy może jednak nie powinien faktycznie zakończyć ich spotkania pamiętnym rzuceniem się mu do gardła, gdy ten dodał kolejną część zdania. Mimo to ogon wilczura uniósł się i grzmotnął białowłosego w twarz. Uniósł brew ku górze, nie odrywając od niego wzroku dwukolorowych tęczówek.
Widziałeś kiedyś w życiu wiewiórkę? — warknął, strzygąc uszami na boki. Z łatwością mógłby zapewnić mu odpowiednią lekcję biologii, choć ostatecznie wyraźnie sobie darował. Chwilowe milczenie, które zapadło z jego strony mogło świadczyć zarówno o tym, że nie zamierzał odpowiadać na jego pytanie, jak i zastanowieniu się jak właściwie powinien się przedstawić.
Prawda rzecz jasna nawet nie wchodziła w grę. A przynajmniej nie całkowita.
Wilkiem, Śnieżynko — wymruczał nisko, dopiero po dłuższej chwili przenosząc wzrok z jego gardła na twarz. Zwilżył dolnął wargę językiem i potarł policzkiem o swoje lewe ramię, by pozbyć się natrętnego swędzenia na skórze.
Sroki kradną od ludzi. Nie ma znaczenia czy zdobędę coś bezpośrednio, czy też nie. Wszystko w tym lesie należy do mnie, jeśli tak też mi się spodoba. Jeśli chcę by słońce szybciej zniknęło za horyzontem i przestało dręczyć latem drzewa swoimi promieniami, tak ma też zrobić — oho, wyglądało na to że ktoś miał tu przerost ambicji. Dumy? Cholera wie. Zapewne i jednego i drugiego. Sięgnął w kierunku swojej szyi i odpiął naszyjnik, przyglądając się w milczeniu srebrnej tarczy zawieszki. Dość skomplikowany motyw przywodzący na myśl kalendarz majów z pewnością doskonale odbijał światło. Wsunął go do kieszeni czarnych spodni, wyraźnie nie zamierzając nosić na karku, gdy nie było już takiej potrzeby. Wyglądał w tym momencie całkiem spokojnie.
Niedoczekanie.
Szybkie zmienienie pozycji nie było w tym momencie zbyt trudne, gdy ogon momentalnie zniknął z kolan Śnieżynki. Sam Koriko zerwał się z ziemi i praktycznie padł na niego całym ciałem, wyraźnie zamierzając wykorzystać osłabioną równowagę chłopaka, by przewrócić go na ziemię. Oparł dłonie po obu stronach jego głowy, kolana lokując po bokach jego bioder. Nie dotykał go już w żaden sposób, a jednak cała pozycja bez wątpienia nie pozostawiała mu zbyt wiele poczucia swobody.

Uważaj.

Jest niebezpieczny.

Jest osłabiony

Może tylko udaje?

Jeśli przemieni się w bestię, nie możemy z nim walczyć.

Uwięzili nas, znieważyli.

Co jeśli to ON go wysłał?

Kim jesteś? Jednym ze sługusów Weratyra? Nie poznaję twojego zapachu. Widziałem wiele, ale żadna z tych istot nie wyglądała jak ty. Olbrzymy nie przybierają takich postaci. Są też dużo większe, choć wzrostu ci nie brakuje. Demony chtoniczne są dużo bardziej szpetne, nie próbują nikogo omamić podwójnym wyglądem. Przynajmniej o tym nie słyszałem. W jednym momencie wyglądasz jak demon, a w następnym... — być może zawsze unikały mu spod łap i nie pokazywały swoich prawdziwych zdolności. Do tej pory raczej bezczynny ogon, zawirował nieznacznie w powietrzu, gdy urwał zdanie w połowie nie potrafiąc znaleźć odpowiedniego słowa, które określiłoby wygląd Śnieżynki. Pomimo ściągniętych brwi i nieznacznie zmarszczonego nosa, w jego oczach oprócz podejrzliwości pojawiło się coś nowego.
Ciekawość.
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyPią Sty 12, 2018 5:13 pm

Cóż za niewdzięcznik. Po tym wszystkim dostaje ogonem w twarz za jakieś źle dobrane słówko. Chociaż i tak powinien się cieszyć, że obyło się bez udziału pazurów lub kłów. Te bowiem wyglądały na dość ostre, a ludzka forma czasem jest bardziej delikatna od porcelany. Tym bardziej, kiedy chłopak postanawia się przełączać między ciałami, zupełnie jakby wystarczył jakiś pstryczek i nie wymagało to żadnego wysiłku.
- Widziałem wielkiego, złego wilka, który utknął na drzewie. Nie muszę już oglądać wiewiórek, aby czuć się spełnionym.  – ciekawe, czy gdyby historia o Czerwonym Kapturku też miała taki zdolny czarny charakter, to czy myśliwy by pomógł mu zejść. Na pewno nie zmieniłby się w wielkiego potwora, aby ściągnąć go ogromna łapą, ale być może jest humanitarny, normalny sposób, jak drabina. Mniej drastyczne zakończenie od wyciągnięcia pożartych kobiet z brzucha.
Cała wypowiedź o byciu panem lasu, przejawiająca skłonności narcystyczne, pozostała bez komentarza. Maze tylko uważnie zbadał towarzysza wzrokiem. Bardzo, bardzo uważnie. W głowie miał sporo myśli, jednak zero chęci, aby jakoś ubrać je wszystkie w słowa. Być może miałby więcej czasu na zastanowienie, gdyby ktoś nie postanowił go wywrócić. Lecąc na ziemię pomyślał tylko, matko boska nawet normalne posiedzieć nie można. Milion żartów na temat pozycji oraz inne bardzo dojrzałe przemyślenia postanowił zostawić dla siebie.
‘Kim jesteś?’
Delikatnie uniósł jedna brew ku górze, zupełnie zdziwiony tym zainteresowaniem jego osobą. Mógłby wszystko ładnie wyśpiewać, nie ma w sumie powodu, do ukrywania swojej tożsamości. A nie, zaraz. Ma. Jak od razu odkryje wszystkie karty to może być nudno. Dodatkowo, nie lubił rzucać oficjalną nazwą swej rasy, gdyż nie tak trudno wtedy było znaleźć jedyny sposób na jego zabicie. Świat jest ciekawszy, kiedy inni nie znają twojej słabości. Można ich irytować do woli, a tylko piromanii od razu cię podpalą, zamiast walnąć w twarz.
- Ty naprawdę nie rozumiesz konceptu przestrzeni osobistej, prawda? Kiedyś możesz za to zarobić niezłego kopa. Niektórzy. Tego. Nie. Lubią. – wraz z mocnym naciskiem na ostatnie słowa, dołączył szybki pstryczek w czoło narwanego wilka. Trzeba go było nauczyć jakiś manier. Być może było mu wygodnie zachowywać się tak wśród swojej watahy, jednak czasem trafi na inne istoty, które raczej nie życzą sobie nadmiernego obwąchiwania lub przygwożdżenia do chłodnej ziemi.
- Nie próbuję nikogo omamić, jak jakiś sukkub czy wyjąca syrena. Jakby to ładnie wyjaśnić… Byłem kiedyś człowiekiem, więc jeżeli zechcę, mogę przybrać swoją dawną formę. Jeśli jednak nie mam na to siły to paraduje jako, trochę za wysoka, odmiana chodzącego trupa. Widzisz futrzaku, sprawa ma się tak… – nie w stylu Maze byłoby tak ładnie dawać wszystko na tacy. Jeszcze miałby mu książkę o Wendigo przynieść? Niedoczekanie. Sprawnie podsunął łokcie do siebie, aby się na nich podnieść i znaleźć się jeszcze bliżej twarzy chłopaka.
- Nie muszę ci się z niczego spowiadać, bo nie masz nade mną żadnej władzy. Myślisz, że skoro tak sprawnie mnie zdominowałeś to posiadasz jakąkolwiek kontrolę lub przewagę. A prawda jest taka, że jedyne, co masz w tym momencie to fasada. Nie wiesz czym jestem, nie wiesz do czego jestem zdolny, nie wiesz, z czym się mierzysz. Dlatego nie będziesz ryzykował prawdziwym atakiem, a jedynie spróbujesz wyglądać na dominującą stronę rozmowy. Niestety, nie kupuje tego. – na jego twarzy do tej pory gościł złośliwy uśmieszek, jednak po chwili stał się całkiem poważny, a jego złote oczy biły chłodem. – W moich oczach jesteś jedynie złodziejaszkiem z kompleksem księcia. Nic w tym lesie nie należy do ciebie. Jedynie to, co zmieścisz w łapach, możesz nazywać swoim. Jest tu wiele kreatur, które odpowiednio zirytowane chętnie zdobędą twoją skórę jako trofeum. Cokolwiek ci wmawiali w tym całym nordyckim panteonie, to mocno ci poprzestawiali obraz świata. Nie masz tu żadnej, absolutnie żadnej władzy, z wyjątkiem swojej watahy. Tym samym, jesteś znaczenie mniejszy i łatwiejszy do rozgniecenia, niż ci się wydaje. – przesunął się bardziej w stronę ucha wilka – Prawda jest taka, że możesz mi naskoczyć, chłopczyku. – po tych słowach położył się znów na ziemi, rozkładając ręce na boki. Patrzył na towarzysza wyzywająco, bardzo ciekaw jego następnych posunięć. Jeżeli postanowi wygryźć mu tchawicę to niech się nie krępuje. Tylko pewnie go zaboli, mówię o wilczku. Bowiem przegryzienie się przez nawet najcieńszą warstwę lodu wiązało się z tym niemiłym stanem potocznie zwanym zamarznięciem mózgu. Kiedy gryziesz lody i nagłe głowa tak dziwnie pobolewa. Jego krew, też nie będzie pewnie zbyt smaczna. Zamrożone od dawien dawna serce raczej nie przesadza z produkcją.
Powrót do góry Go down
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyPią Sty 12, 2018 7:34 pm

"Widziałem wielkiego, złego wilka, który utknął na drzewie. Nie muszę już oglądać wiewiórek, aby czuć się spełnionym."
Śmieje się z nas.
Z NAS.
Wargi Koriko zadrżały nieznacznie, choć w tym przypadku nawet jak nieznaczna zmiana na jego twarzy, momentalnie stawała się widoczna. Białowłosy miał w sobie naprawdę wyjątkową cechę, której nie miał okazji spotkać już od dawna. Nawet gdy dobierał pozornie niewinne słowa, robił to w taki sposób, że w środku wilczura wręcz się gotowało.
Już sam pstryczek w czoło wystarczył, by jego twarz całkowicie wymazała się z wszelkich emocji, zupełnie jakby nacisnął jakiś niewidzialny przycisk całkowicie resetujący całą jego osobę. Ciężko było stwierdzić w jakim stopniu następne słowa do niego docierały. Jakby nie patrzeć biorąc pod uwagę jego porywczość, łatwo byłoby założyć że już po tym prostym geście zwyczajnie przestał go słuchać.
Bynajmniej.
Rejestrował każde słowo, próbując przypisać skąpy opis do którejkolwiek ze znanych mu bestii. Niedoczekanie. Być może gdyby spędzał więcej czasu w ludzkich bibliotekach wertując książki na temat wędrujących po kuli ziemskiej bestiach byłoby mu dużo łatwiej. Nie żeby kompletnie tego nie robił. Gdy żyło się przez tak długi czas, niejednokrotnie szukało się jakiejkolwiek formy rozrywki czy zabicia czasu. Sęk w tym, że Koriko napędzała do tej pory wyłącznie jedna rzecz.
Zemsta.
Nigdy nie interesował się ani niczym, ani nikim innym. Nie poświęcał czasu na zdobycie informacji o innych czy lepsze ich poznanie. Wertował wyłącznie te księgi, które jego zdaniem mogłyby jakkolwiek przybliżyć go do poznania prawdy na temat, jak uwolnić się z tej cholernej, wieżącej go powłoki. I niezależnie od własnych starań, nigdy nie potrafił natrafić na nic, co nie okazałoby się zwykłą farsą. Baśnią, zapisaną przez żałosne istoty pragnące w swym życiu szczypty fantazji. Jak wiele przekłamań spisali nawet na jego temat. Niejednokrotnie gdy tracił cierpliwość, darł książki na strzępy czy wywracał stoły w pomieszczeniach, bądź rzucał się z zębami na bibliotekarzy, byle znaleźć ujście dla własnej frustracji. Nic dziwnego, że koniec końców nie tylko zabraniali mu wejścia do biblioteki, ale wręcz skazywali na banicję i kazali opuścić granice miasta. Nie żeby jakoś szczególnie mu na nich zależało. Nienawidził ulicznego zgiełku. Nienawidził ludzi. Nienawidził trucizny, jaką produkowali i wszczepiali ci w sam środek serca wraz z każdym swoim słowem. Nienawidził własnej słabości. Nienawidził Odyna. Jego życie już dawno wypełniło właśnie to jedno pojedyncze uczucie. Nienawiść. Stanowiła jego podstawę i wypełniała każdą komórkę jego ciała.
Wcześniejsza ciekawość w jego oczach?
Przepadła bezpowrotnie wraz z kolejnymi wypowiadanymi przez Śnieżynkę słowami. Zamiast tego narastała w nim wściekłość zupełnie inna od tej którą odczuwał wcześniej. Dużo bardziej porywcza, wręcz zaślepiająca. Jego oczy z każdą sekundą robiły się coraz bardziej puste, gdy obraz rozmazywał się bardziej i bardziej, spowijając karmazynową czerwienią.

BEZCZELNY.

WĘŻOWY JĘZYK.

MÓWILIŚMY OD SAMEGO POCZĄTKU.

POZBĄDŹMY SIĘ GO.

BÓL.

DLACZEGO TAK BOLI?

BÓL, BÓL, BÓL.

ZNISZCZ GO. ROZSZARP.
CHOĆBYŚ SAM MIAŁ ZGINĄĆ

ZRÓB TO FENRIRZE.

JESTEŚ TYLKO ZABAWKĄ W BOSKICH ŁAPACH

CO MOŻESZ ZROBIĆ?

BÓL?

DLACZEGO TAK BOLI?

ATAKUJE. Z KAŻDĄ SEKUNDĄ.

POTOMEK ŻMII.

Ś M I E R Ć.

NIENAWIŚĆ.

WIESZ CZEMU TAK BOLI?

TO NIE ON.

TO MY.

NASZ BÓL.

TO WSZYSTKO MY.

BEZSILNI, BEZSILNI, BEZSILNI.

Być może właśnie o to chodziło. Od samego początku. Całe jego ciało drżało wyraźnie od czubka uszu aż po samą końcówkę ogona, gdy zabrał ręce w swoją stronę, zaciskając je na swoich ubraniach. Ubraniach dodatkowo podkreślających jego własne ograniczenia. Stanowiących osobne, metaforyczne więzienie. Opuścił głowę przyciskając podbródek do własnej klatki piersiowej, przez co szaro-białe włosy kompletnie przysłoniły połowę jego twarzy. Jedynie wilcze kły ponownie zostały odsłonięte w całej okazałości, gdy ich górny rząd napierał na dolny z taką mocą, że zdawało się jakby miały się połamać pod wpływem samego nacisku.
Aż w końcu odchylił głowę w tył, wydając z siebie najbardziej nieprzyjemny dla ucha odgłos jaki można było sobie wyobrazić.
Ryk. Skowyt. Wycie. Charkot. Warczenie.
Wszystko złączyło się w jeden głośny jazgot przekazujący w sobie wiele, a zarazem nic. Ból, udręka, wściekłość, bezsilność. Kto by pomyślał że zwykła przypadkowa istota, którą napotka w lesie nadepnie na odpowiedni punkt już po kilku minutach? Jeśli wcześniej jakiekolwiek leśne zwierzęta ćwierkały zaznaczając swoją obecność, wszystkie całkowicie umilkły zbyt przerażone by wydać z siebie choć jeden pojedynczy dźwięk. W lesie zapanowała martwa cisza, przerywana jedynie cichym dźwiękiem płynącego strumienia.
Cichy świst powietrza i uderzenie w ziemię.
Jeden.
Drugi.
Trzeci.
Kilka drobnych ptaków które znalazły się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze, kompletnie straciły orientację podczas lotu i uderzyły w ziemię obok nich. Dwa z nich leżały nieruchomo, oddychając jedynie w panicznym, przyspieszonym tempie. Ostatni nie miał takiego szczęścia. Twarz Fenrira będąca kwintesencją furii w najczystszej postaci i tak nie oddawała nawet w dziesięciu procentach tego, co działo się w jego wnętrzu. Kolejny świst nie był żadnym przerażonym zwierzęciem. Jego palce zacisnęły się w pięść - nie dbał o to, że pazury rozorały całą wewnętrzną część jego dłoni. Zamachnął się celując prosto w twarz białowłosego.
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyPią Sty 12, 2018 9:10 pm

Hipokryzja nie była wyłącznie problemem towarzysza. Śnieżynka także miał z nią problemy. Jedna z rzeczy, której nienawidził to kłótnie. Nie był też fanem niewygodnych sytuacji lub nadmiernej agresji. Moglibyśmy pomyśleć, że w takim wypadku, będzie trzymał język na wodzy oraz unikał dolewania oliwy do ognia. Nic bardziej mylnego. Cenił sobie spokój oraz bark problemów, ale mało co dawało mu takie spełnienie, jak zwykłe rzucenie surowej prawdy komuś prosto w twarz. Jego głowa zawsze była pełna myśli, wniosków. Jest niemal chodzącą maszynką do analizowania innych. Wystarczy kilka słów, mimika, język ciała i wiesz gdzie uderzyć. Czasem nawet jest to dużo prostsze, jak w tym przypadku. Nie musiał nawet zbyt długo się zastanawiać, wystarczyła całkowicie szczera opinia na temat zachowania delikwenta. Maze tak bardzo nienawidził konfliktów, a jednocześnie tak bardzo pragnął je na siebie ściągnąć.
Obserwował zmiany na twarzy wilka i wydał z siebie cichy pomruk.
- Czyżbym uderzył w czuły punkt? – zapytał retorycznie, dorzucając zadowolony grymas. Być może chciał dziś stracić zęby, każdy ma swoje plany. W tym momencie tylko czekał na jakiś cios. Nie zdecydował, czy będzie się bronił, ale wiedział, żeby pozostać czujnym.
Gdy wilczy książę przeżywał kryzys egzystencjalny, chłopak testował warstwę obronną. Być może leżakowanie na śniegu pozwoliło mu na lekkie dojście do siebie, nie czuł się już taki słaby. Lód także stał się twardszy, gdyż nie był w stanie go łatwo połamać tylko paznokciem. Idealnie. Taki stan pozwoli na przyjęcie nawet silnego ciosu, a Maze niewiele nie poczuje. Jedyną osobą, którą to zaboli, będzie atakujący. Zupełnie jakby uderzył pięścią w krę lodu - teoretycznie można ją połamać, ale sam proces może być niekomfortowy. Na pewno nikt nie robi takich rzeczy hobbistycznie.
Aż zmarszczył brwi z dezaprobatą słysząc niezbyt przyjemny dla ucha dźwięk. Ten to potrafi odstawić przedstawienie. Dziesięć na dziesięć, na pewno obejrzymy ponownie. Tym bardziej biorąc pod uwagę ostry język białowłosego, tak, na milion procent spróbujemy wywołać taką reakcję jelcze raz. W każdym razie las umilkł. Dziwne, prędzej by się spodziewał, że to dziwne nawoływanie przyciągnie jego wilczych kolegów. Tymczasem tutaj jak makiem zasiał. Podobno w lesie należy się bać ciszy, a nie dźwięku. Maze miał jednak na wszystko wywalone. No, może z wyjątkiem biednych trzech ptaszków. Biedactwa, nie zasłużyły na takie traktowanie. Jeden chyba nawet nie przeżył upadku. Nazwał go w myślach Ksawer, bo wyglądał jak Ksawer. Później biedaka pozbieramy.
W końcu. Nareszcie dostanie w twarz. A przynajmniej mamy próbę. Gra by była za łatwa, gdyby wszystko było oczywiste. Dlatego nie próbował blokować ciosu i przyjął go dzielnie nawet nie mrugając. Rozległy się dziwne odgłosy pękania, jednak nie przypominały dźwięku łamania nosa. Wilk najwidoczniej miał niezły zamach, najprawdopodobniej rozbijając lód. Chociaż, jego pewnie to bardziej zabolało, bo Śnieżynka nic nie poczuł. Nim dzieciak zdążył ogarnąć, co się właściwie stało, Maze złapał go za gardło. Szybko podniósł się z ziemi i z bardzo dużą siłą uderzył wilkiem o ziemię. Tylko raz, żeby go ładnie na plecach położyć. Nie było odgrywania sceny walki miedzy Hulkiem, a Lokim, spokojnie. Ludzka forma nawet do pięt nie dorastała oryginalnej, jednak mniej więcej pięćdziesiąt procent typowej siły mógł używać także jako człowiek. Bardzo wygodne.
Chwyt na gardle wilka był na tyle mocny, by musiał się trochę starać o oddech, ale nie odlatywał przez brak tlenu. Nie udusi go dzisiaj. Chyba. Znajdował się po jego boku, dłoni nie odrywając od karku, a kolanem przyciskając brzuch. Zerknął na niego z pewnym politowaniem, jednak wciąż miał jeden ze swoich firmowych uśmiechów.
- Myślę, że przyda ci się zderzenie z rzeczywistością, raz na jakiś czas. Tak dla zdrowia. Potraktuj to jak tresurę. – delikatne pęknięcia na jego twarzy skutkowały obsypywaniem się kawałków lodu. Był to widok niezwykle rzadki, książę powinien czuć się zaszczycony – Ten dziecięcy pokaz możesz zachować dla swoich podwładnych, tych dzieci. Tutaj każdy walczy o swoje i nikogo nie interesuje twoja zakrzywiona wizja świata czy własnej osoby. – wzruszył ramionami. Jeżeli będzie tak do wszystkich skakał, to kiedyś się mocno przeliczy. Dziś przykładowo, ma tego próbkę. Wzmocnił uścisk na jego szyi, by po chwili całkowicie go puścić oraz oddalić się o kilka kroków. Przejechał dłonią po twarzy, próbując strącić wiszące fragmenty ochrony. Zerknął w stronę wilka i wskazał palcem na najwyższe drzewo w zasięgu wzroku.
- Z jednego cię już ściągnąłem, mogę też wsadzić na wyższe. Przedtem jeszcze może zanurzyć w rzece. Po kilku godzinach porobiłbyś za takiego lodowego gargulca lasu. Myślę, że to świetny pomysł i powinieneś o tym pomyśleć, zanim znów rzucisz się na jakaś nadnaturalną istotę z pięściami.
Powrót do góry Go down
Koriko
Wilczy Bóg
Koriko


Liczba postów : 174
Join date : 29/12/2017

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyPią Sty 12, 2018 9:45 pm

Śnieżynka popełnił jeden, kategoryczny błąd.
Zrównał wściekłość Fenrira z tą, którą odczuwał każdy zwyczajny człowiek. Ludzie byli niezwykle prości w obsłudze. Denerwowali się, rzucali na kogoś, dostawali wpierdol (bądź go spuszczali) po czym wycofywali się, czując jak wszystko schodzi z nich w przeciągu kilku sekund. Czasem żałowali swoich czynów, czasem byli z nich dumni. Wszystko rozgrywało się jednak w przeciągu kilku minut, mało kto rozciągał swoją wściekłość na dłuższy czas po przejściu do akcji.
Fenrir od początku nie był jednak człowiekiem. Umysł uwięziony w ciele, które nijak nie odzwierciedlało jego osoby, miało nad nim całkowitą kontrolę. Gdy natomiast wpadał w amok, kompletnie tracił kontakt z rzeczywistością. Mimo zbierającej się na knykciach krwi i chrupoczącej kości, gdy prawdopodobnie właśnie roztrzaskał swoje własne dłonie na twardym lodzie pokrywającym jego ciało, nawet się nie skrzywił. Nawet jeśli odczuwał jakikolwiek ból, niczego nie dawał po sobie poznać. Ani teraz, ani w momencie, gdy chłopak chwycił go za gardło i przygniótł do ziemi. Być może taki właśnie miał być jego los. Za każdym razem próbowano go przygnieść, spętać i udowodnić, że stoi się wyżej od niego. Że to on jest tutaj tym, który powinien korzyć się przed innymi. Niedoczekanie. Głuchy charkot połączony z łapaniem powietrza nie zmienił faktu, że nadal szarpał się na wszystkie strony. Całkiem niezłe unieruchomienie, lecz nawet ono nie było w stanie sprawić, by zaczął słuchać.
Wyobraźcie sobie, że stoicie w wielkiej zatłoczonej sali. Próbujecie słuchać mówiącego wykładowcy, a jednocześnie macie wokół siebie dziesiątki innych osób. Każda z nich kieruje swoje słowa w twoją stronę oczekując, że ich wysłuchasz aż wszystko łączy się w jeden niezrozumiały bełkot. Być może byłbyś w stanie skupić się na jednym pojedynczym głosie, gdybyś tego chciał i choć spróbował wypełnić to czego od ciebie chce.
Ale nie chcesz.
Nie chcesz go słuchać. Ani tym bardziej nie chcesz robić tego co ci każą. Więc ostatecznie się wyłączasz. Całkowicie, do tego stopnia że nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego czy nadal siedzisz w tym samym miejscu, czy też przeniosłeś się już w całkowicie inne miejsce.
Jedynym elementem, który w tym momencie był w stanie jakkolwiek przykuć jego uwagę był kruszący się lód. Paradoksalnie pomimo wszechogarniającej wściekłości, był to widok na swój sposób wyjątkowo urokliwy. Rzekłby wręcz atrakcyjny, gdyby jego osoba nie myślała w obecnej chwili tylko o tym jak rozłupać ową twarz o kamień. Słowa, słowa, słowa. Cały czas ten sam bełkot. Wewnątrz jego głowy. Na zewnątrz.
Uścisk się rozluźnił.
Przeturlał się w bok i odkasłał kilka razy uzupełniając niedobory tlenu. Dłonie, łańcuchy. Wszystko pętało dokładnie tak samo. Nie pamiętał by kiedykolwiek ktoś dotknął go w sposób, który nie wywołałby u niego wyłącznie negatywnych odczuć i jeszcze mocniejszego pragnienia pozbawienia go ręki. Co więcej, Koriko był niczym chwast. Niezależnie od tego ile razy próbowałeś go wyrwać, nieustannie się regenerował, rozrastał dalej i zatruwał wszystko nad czym tak ciężko pracowałeś. A jego szał nie spadł nawet odrobinę, zupełnie jakby wyłącznie on napędzał w tym momencie całe jego ciało, robiąc to dużo skuteczniej od serca pompującego krew.
Podniósł się błyskawicznie na cztery łapy (ha!) unosząc zjeżony, napuszony ogon ku górze. Krótkie zawroty głowy nijak go nie zniechęciły. Położone po sobie płasko uszy nawet się nie wyprostowały, gdy kompletnie ignorując dalsze wypowiedzi - w końcu nadal ich nie słyszał przez zgiełk panujący w jego głowie - wyskoczył błyskawicznie do przodu, wpadając z impetem w białowłosego. Cóż za ironia, że nawet jeśli nie docierało do niego co mówił, pociągnął Śnieżynkę właśnie w kierunku wcześniej wspomnianego strumienia. Zapewne wyglądałoby to z boku niczym całkiem zabawne wygłupy dwóch nastolatków, gdyby nie ciągły warkot. Może przy odrobinie szczęścia, jego szał zostanie jakkolwiek przyhamowany z pomocą lodowatej wody w strumieniu.
... albo i nie.
To wrzucenie go na drzewo mogło być całkiem niezłym pomysłem.
Powrót do góry Go down
Maze
Wendigo
Maze


Liczba postów : 62
Join date : 06/01/2018

Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka EmptyPią Sty 12, 2018 11:11 pm

Miał doświadczenie w zabawie ludźmi, a nie naburmuszonymi wilkami. Wszelkie konfrontacje z dziką zwierzyną zazwyczaj załatwiał w innej postaci, więc wystarczyło machnąć łapą i po krzyku. Nie było potrzeby drążyć we wszelkie instynkty, jakie nimi kierują. Żadnych dłuższych analiz, wykresów. Najwidoczniej popełnił kolejny błąd, nie chciał młodego zabijać. A to coś nowego.
Takiego rzucania na wszystkie strony się spodziewał. Nic specjalnego. Odruch bezwarunkowy u wszystkiego, co potrzebuje tlenu i ceni sobie życie – próba wydostania się z uścisku. Co prawda, bardzo rzadko takie manewry były skuteczne, ale nasza podświadomość wie, czego chce.
Nie ma to jak dobry plan. Czy widzieliście kiedyś lepszy manewr, od próby wepchnięcia - dosłownie - chodzącego lodu do zimnej wody przez ciepłolubne zwierze? Nawet jeżeli odporność na chłód ma genialną, to jednak dorzucenie tutaj wody może mieć bardzo poważne konsekwencje. Odmrożenia, hipotermia, szok termiczny. Cały wachlarz możliwości.
Nawet się nie opierał i grzecznie szedł za ciosem. On sobie najwyżej zmoczy nogawki. Spoglądał na niższego chłopaczka z politowaniem. Co takiego mu się przytrafiło, że ma w sobie tyle gniewu? Do tego wyrzuca go na obcych. Maze musiał mocno walnąć. Czyżby rzeczywiście miał bardzo dobitny kompleks księcia? A może ten cały Weraktoś był jego wielkim nemezis. Tyle pytań, zero odpowiedzi. Na dobrą sprawę nie zna nawet jego imienia. Jak tak dalej pójdzie, to się szybko nie dowie. Coraz bardziej dopuszczał do siebie opcje wsadzenia kolegi znów na drzewo, dopóki ten nie ochłonie.
Kiedy stał już prawie do kolan w wodzie, postanowił ostudzić temperament wilka. Dosłownie. Schylił się wsadzając rękę do zimnej wody i szybkim ruchem zrobił wielki chlust! w kierunku narwanego młodzika.
- Rzucasz się, jakbym ci rodzinę łyżką zatłukł. – zaśmiał się, zupełnie nie przejęty sytuacją. To był dobry dzień, by się utopić. Zresztą, jak każdy inny. Starał się zachowywać dystans miedzy atakującym, jednak poruszanie w wodzie jest utrudnione ze względu na opór. Udało mu się jednak jeszcze kilka razy zafundować wilkowi prysznic i cały czas było mu do śmiechu. W końcu jednak pomyślał, że wilczek i tak już się rozchoruje, więc może pora zakończyć to chlapanie.
Złapał za nadgarstki napastnika. Mógł go wciąż do woli kopać, bardzo proszę. O ile jeszcze czuje nogi, po staniu dłuższą chwilę w lodowatej wodzie.
- Przecież ja ci nic nie zrobiłem. Mam wrażenie, że ten cały gniew skierowany jest w nieodpowiednią stronę. – rzucanie grochem o ścianę. Odepchnął go dość mocno, nie bardzo przejmując się, czy ten się wywróci, czy też nie. Cofnął się jeszcze o kilka kroków i rozłożył ręce.
- Proszę bardzo. Atakuj. Wyżyj się. Tylko udowodnisz, że nie zasługujesz na władzę, ani nad lasem, ani nawet nad swoją watahą. Jaki lider tak szybko i bezmyślnie rzuca się na potencjalne zagrożenie narażając życie wszystkich pod jego batutą? Taki, który myśli tylko o sobie, swoim gniewie oraz pobudkach. Nieszczęśliwy książę, który zachłysnął się własną pychą. Wbij te swoje pazurki, jak się postarasz, to może poczuje. - tak, on zdecydowanie chce dziś umrzeć. Nie może jednak od tak zginąć, a potem żałować, że czegoś nie powiedział przed śmiercią. Ot co.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Leśna rzeka Empty
PisanieTemat: Re: Leśna rzeka   Leśna rzeka Empty

Powrót do góry Go down
 
Leśna rzeka
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mystery Town :: Dzikie tereny :: Lasy-
Skocz do: